![]() |
Herbert James Draper 'Day and the Dawn star' |
Czy odczytał ktoś kiedyś myśl?
Zamkniętą w czaszce gonitwę elektronów. Uderzają o
zakończenia neutronów, a ja czuje, że walą w moje serce. Jak kule armatnie
burzą statuę mojego spokoju. Mój pokój w wielkim koniu spiżowym, co nie może
ustać na dwóch tylnych nogach, lecz musi chytrze podnieść nogę przednią i
tylną, lecz i tak pozostanie niedokończony.
A potem kule armatnie w mury Mediolanu walą. Francuska jazda
napiera. Francuskie włócznie w brzuch. Dzwony kościelne budzą motyle. Patrzcie.
Jak rozkładają nieprzytomnie skrzydła i odlatują na wszystkie strony. Ich
kolory lśnią jeszcze w słońcu. Spojrzenie na nie przynosi śmierć. Nie można w
tych czasach podziwiać i strzec się kul armatnich.
Zburzony koń okazuje się posągiem z gipsu. Płat brzuszny
upadł na ziemię. Kawał grzywy przeleciał ponad drzewami odrzucony z duża
prędkością. Płonie jeszcze tułów z dwoma kończynami. Tymi, które stały na
ziemi. Kto zacznie od początku samego rzeźbić? Skoro wie, że to nie koniec huku
i burz. Każdy nowy posąg, choćby mógł stać dęba i tak upadnie.
Moje sny przepływają przez nawy kościelne. A mała dziewczynka
o blond lokach uśmiecha się do mnie. Ja szaleję, jak kazałaś. Zdobywam każde
źdźbło trawy pośród nienazwanych gór. Czy mogłabyś stać się inna lub nie
urodzić się nigdy? Na krześle siedzi chłopiec. A z jego florenckich włosów
wyrastają rogi. Czy mogłyby stamtąd nie wyrastać?
Czy mógłbyś nie czuć nawałnicy na swój umysł? Czy mógłbyś nie
czuć burzy w swoim mózgu? Czy serce twoje, tak przecież wątłe i zmęczone,
mogłoby nie walić w pierś jak tysiąc bębnów barbarzyńskiej piechoty?
Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz