Strony

niedziela, 21 sierpnia 2016

Nic zwyczajnego

Wisława Szymborska i Michał Rusinek na rynku w Delft

Miałam poczucie, że coś tracę nie czytując biografii. Gdy w ręce wpadło mi „Nic zwyczajnego” M. Rusinka od razu pomyślałam, że czas przerwać ten stan rzeczy. Po pierwsze książka wydawała się lekka (nie tylko krótka ale i niewymagająca), a po drugie wyglądała na taką, która bardziej niż w surowe fakty obfituje w anegdoty.

Mam wrażenie, że kultura wymieniania się anegdotkami jakby umiera. Ja się na nich wychowałam. Przy każdym stole królowały zabawne, choć niekoniecznie rozśmieszające do łez, opowieści. Czasem gubię się w rozmowach, w których trzeba na siłę szukać tematów. Anegdota budzi skojarzenia i uruchamia maszynę wspomnień, którymi dzielenie się umila spędzony razem czas.
Oby to było tylko wrażenie, w którym umacnia mnie tęsknota za swobodnym opowiadaniem anegdot. Anegdota za anegdotą w tej krótkiej biografii wzbudziła we mnie apetyt. Autor nie daje wytchnienia nie kończąc rozdziałów i zmusza do zarywania sierpniowych nocy.
Nikogo nie trzeba przekonywać, że osoba Wisła Szymborskiej musi być źródłem niezliczonych ciekawostek. Czytanie o niej jako o zabawnej kobiecie, której życie obfituje w wydarzenia absurdalne i komiczne powoduje uśmiech na twarzy. Michał Rusinek opowiada o ostatnich 15 latach jej życia, podczas których pracował u niej i pomagał we wszystkich sprawach, nie tylko tych związanych z karierą. Mimo optymizmu płynącego z historyjek, nie opuszcza on poważnych i nostalgicznych momentów. Nie boi się powiedzieć, że nikt jej do końca nie rozumiał, że była skryta i miała swoje prywatne dylematy.
Chociaż sięgnęłam po tę opowieści, by dowiedzieć się czegoś o poetce, cieszę się, że znalazłam w niej opowieść o człowieku, który przez poezję zajmuje się poezją. Anegdoty to klucz do sukcesu. Życie, choć niewybuchowe i pozbawione akcji, obrazują w sposób intrygujący, tak iż nie boimy się wyjść do swojej codzienności i cieszyć się ciekawą sytuacją przeżytą w autobusie. Trzeba szukać i w swoim życiu spokojnych i zabawnych małych „sensacji”, a we wszelkim wyniesieniu za zasługi widzieć nie tylko nagrodę, ale i kłopoty. Podejść zdrowo do życia, by ono samo w sobie wydawało nam się odpowiednim wyniesieniem.
A z drugiej strony nie bójmy się robić co do nas należy, wypełniać własnych postanowień i żyć w prawdziwym przekonaniu, że jest czymś zwyczajnym a zarazem nadzwyczajnym palić papierosa z królem Szwecji, jak i robić sobie zdjęcia z tablicami miejscowości o zabawnych nazwach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz