Strony

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Siedem fantastycznych opowieści

The Women of Amphissa, Lawrence Alma Tadema, 1887

Siedem fantastycznych opowieści Blixen czytałam w egzemplarzu z 1977 roku, starym rozpadającym się, z ledwo widocznym wklęsłym rysunkiem łódki na okładce przywodzącej na myśl wyprawy Odyseusza. Książkę pożyczyła mi babcia, kilka lat temu, w reakcji na moje opowiadanie dystopijne. Nie ciągnęło mnie do jej przeczytania. Z pewnością intrygowało, co w tych opowieściach jest takiego fantastycznego. Nie tak bardzo jednak, by zapalać się do lektury, kiedy czekało na mnie tysiąc podręczników maturalnych. Ale gdy przyszedł czas na nadrabianie książkowych zaległości, to jako pierwsze wpadło mi w ręce. I niespodziewanie zakochałam się.
Może jest ktoś z was miłośnikiem książkowych zapachów. Ja wierzę bardziej niż we wszystko, że woń kartek odkrywa tajemnicę lektury. Ta pachnie słodkimi, jak czekolada opowiadaniami. Jak gorzka czekolada, bo gorycz ukrywa charakterną słodycz. Opowiadania łączą motywy i drobne szczegóły, a przede wszystkim styl. Sztuka opowiadania historii zwykłych i ludzkich, tak jakby miały w świecie wagę najwyższą. Przeplatają się z nimi wątki zagadek, brutalności i śmierci. Skupienie na miłości skłania do niebanalnych refleksji, głębokich i przewrotnych, jak w „Potopie w Norderney”, gdzie zapadający się strych, noc i woda zmuszają bohaterów do przekroczenia wszelkich barier prywatności, jak w „Starym błędnym rycerzu”, gdzie jeden wieczór przemienia się w nieuleczalny ból na resztę życia. Bohaterowie są tu zakochani dogłębnie i romantycznie, nawet przesadnie. Pokazują, że ta dogłębność nie zawsze oznacza bezgraniczne oddanie. Blixen wytyka defekty postaci subtelnymi, niekiedy ironicznymi opisami. Ostatnie zdania opowiadań zawierają puentę dotkliwie kującą w serce, zmuszającą do domysłów i uświadomienia sobie słabości kolei życia. Autorka poucza niebezpośrednio i tym trafniej.
Siedem fantastycznych opowieści to właściwie dziesiątki pomniejszych historii. Niektóre długie przepływają przez kolejne strony wciągając bezlitośnie. Inne trwające nie dłużej niż jeden akapit rozpamiętuje się najżywiej. Tylko jeden fragment odważę się zamieścić, aby uzmysłowić piękno tworzenia słowem prawdziwych obrazów, w których jest dusza potrafiąca pokierować dłoń na bezbronne gardło czytelnika.

Wreszcie zostałem dobrym linoskoczkiem, powiedzmy, że najlepszym na świecie. To przecież wielka rzecz być linoskoczkiem, jeśli się zaszło tak daleko. Uzyskam też pełną nagrodę za mój trud, gdy mój król w czasie wielkiej uroczystości na cześć zagranicznego monarchy powie do swojego gościa. „To Wasza Wysokość, mój bracie, jest warte obejrzenia. To najpiękniejsze widowisko, jakim mogę się pochwalić: mój sługa Hamilcar, linoskoczek”. Co jednak będzie, jeśli powie: „Nudzą mnie tańce na linie, to wulgarna rozrywka, zamierzam wydać zakaz jej uprawiania”. Czy tak może postępować król wobec swych poddanych? Czy mógłbym to przeżyć? (…)- Czy widziała pani walkę byków? – nalegał kardynał.
- Owszem – potwierdziła panna Malin. – To malownicze widowisko, do mnie jednak nie przemawia.- Malownicze widowisko – powtórzył kardynał. – A jak pani sądzi, co o tym myśli byk? Byk plebejski pomyśli zapewne: „Boże, dopomóż mi, co za okropne rzeczy się tu dzieją! Co za nieszczęścia, co za cierpienia, nie widzę żadnego wyjścia! Muszę jednak przez to przejść”. I ten byk byłby głęboko wdzięczny, ba, wzruszony do łez, gdyby kierując się ludzkim współczuciem dla niego, nagle wydał polecenie przerwania widowiska. Lecz prawdziwy, bojowy byk przystaje od razu na wszystko i serce jego woła: „Ha! Oto walka byków!” Krew jego wrze od pierwszej chwili. Walczy do ostatka i ginie. W przeciwnym razie nie byłoby przecież walki byków. Po wielu latach będą go wspominać i mówić o nim jak o czarnym byku, który walczył tak dzielnie i rozniósł na rogach matadora. Jeśliby jednak w czasie tej walki, kiedy krew byka już popłynęła, król nagle zapragnął ją przerwać? Co czułby wówczas byk bojowy pełnej krwi? Prawdopodobnie rzuciłby się prosto na publiczność, ba! na samego mistrza ceremonii, rycząc do nich: „Trzeba było wcześniej się namyśleć”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz